Wywiad z Superbohaterką
– To były nawet nie sekundy, to była chwila, On usiadł i po chwili jego głowa opadła, w tej samej chwili posiniał – tak w jednym zdaniu swoje pierwsze, tak dramatyczne, zdarzenie opisuje Asia.
Asia jest matką dla swojej córki, pracownikiem administracji biurowej, kierowcą, a od niedawna też Superbohaterką. Udało mi się porozmawiać ze wspaniałą osobą: odważną, zdecydowaną, ogromnie wrażliwą – jak się okazuje – a przede wszystkim skromną. Asia opowiedziała mi o wydarzeniach, które miały miejsce po powrocie do pracy z długiej świątecznej przerwy.
– To był 2 stycznia – pierwszy dzień pracy po wolnym, zbliżała się godzina 14:00. W zasadzie, pracownicy kończący zmianę, udawali się do swoich domów. Do biura wszedł znajomy Pan – jest skarbnikiem w kole wędkarskim, przychodzi po klucze do budynku, w którym odbywają się spotkania. Przychodził wcześniej wiele razy, usiadł na krześle, to były nawet nie sekundy, to była chwila. On usiadł i po chwili jego głowa opadła, w tej samej chwili posiniał. Myślałyśmy z koleżanką, że zemdlał. Bez namysłu zawołałam koleżankę, która jest sanitariuszem w firmie. Ona wpadła w panikę. To wszystko trwało, Pan robił się siny, a ona nie wiedziała, co robić. Całkowicie przerosła ją ta sytuacja. Chwyciłam za telefon, dzwoniliśmy jednocześnie: ja na 112, mój kolega na 999. Jemu pierwszemu udało się dodzwonić, ja w tym czasie już działałam. Ogromnie się bałam, Pan ważył chyba ze 120 kg.
– Nie wiedziałam, jak zsunąć go bezpiecznie z krzesła, był bezwładny. Jak wspomniałam, była godzina 14:00, ludzie wychodzili z pracy, nikt nie chciał nam pomóc, dosłownie nikt. Gdy go ułożyliśmy, sprawdziłam oddech – nie oddychał, byłam tego pewna, nie oddychał. W tej samej chwili koleżanka pobiegła po AED, podłączyłyśmy elektrody, urządzenie włączone, szybka analiza. AED każe się odsunąć – defibrylacja zalecana – sygnał ostrzegawczy i strzał! Zaczynam uciskać klatkę piersiową, przestraszyłam się, że zrobiłam to za mocno, słyszałam jak jego kości się łamią… teraz wiem, że to nie jest istotne. Wartością wyższą jest uratowanie jego życia. Nie wiem, po ok. 30 – 40 sekundach uciskania klatki piersiowej, urządzenie ponownie wzywa do odsunięcia się i przeprowadza analizę – znów sygnał, znów ten strzał i jest – resuscytacja nie jest zalecana. Pan zaczął oddychać. Ułożyłyśmy go w pozycji bezpiecznej, tej bocznej, zaraz po tym pojawiła się karetka. Kolega już na nią czekał przed budynkiem, była bardzo szybko. Tu moja rola się skończyła.
Asia wykazała się niezwykłą odwagą i przytomnością umysłu. Co czuła po całej akcji?
– Pytasz, jakie to uczucie uratować komuś życie? Niesamowite, to wspaniałe uczucie! Długo dochodziłam do siebie, nie mogłam tego ogarnąć. Nie skakałam z radości, nie biegałam i nie krzyczałam do wszystkich o tym, ale czułam się dumna z siebie, mimo że cały czas przerażona tą nagłą sytuacją. Wiem, że po miesiącu Pan zmarł, to był bardzo rozległy zawał. Pozostaje takie poczucie, że dzięki temu, co zrobiłam, rodzina miała szansę pożegnać się, przygotować na ten trudny czas.
Nie każdy potrafi w trudnej sytuacji ruszyć na pomoc. Superbohaterka podjęła czynności ratujące życie.
– To było proste, automatyczne, jeden impuls do działania. Kiedy jego głowa opadła, przeszłam do kolejnego etapu, jak na cyklicznych szkoleniach pracowniczych, wykonujesz czynności automatycznie, punkt po punkcie. Panika mojej koleżanki, wydaje mi się, że była spowodowana brakiem szkoleń w tym zakresie. Wiadomo, nikt się nie jest w stanie przygotować na taką sytuację. Zaskoczyła mnie ta sytuacja bardzo, bo to osoba od której ja oczekiwałam, że podejmie czynności, że to poprowadzi, że to ja będę wykonywać jej polecenia. Stało się inaczej. Wiedziałam wszystko, w teorii wiedziałam, jak udzielić pierwszej pomocy, to był impuls, działanie, bardzo szybkie działanie.
Asia mówiła również o strachu w tak niespodziewanej sytuacji, który dopada każdego.
– Uważam, że ludzie nie pomagają, nie udzielają pomocy, zwyczajnie się boją, pewnie nawet nie brzydzą. Ja się bałam, ale nie tego, że nie będę potrafiła, że zrobię coś, źle, ale że zrobię Panu krzywdę ściągając go z krzesła. Nie wiedziałam, jak się za to zabrać. Nie uczyłam się pierwszej pomocy na żadnym kursie, takim profesjonalnym, takim, że idziesz, ćwiczysz praktycznie na fantomach różne sytuacje. To były tylko wewnętrzne obowiązkowe szkolenia w zakresie BHP, kilka slajdów prezentacji. Był fantom, zawsze, ale wiadomo, jak to jest na takich wewnętrznych szkoleniach. Nikt się nie kwapi do ćwiczenia, ludzie się wstydzą.
A co Superbohaterka myśli o 4 Help VR? Miała okazję skorzystać z naszego programu, teraz może porównać rzeczywistość z ćwiczeniami w świecie wirtualnym.
– Miałam przyjemność „bawić się” Waszym sprzętem VR. Moje pierwsze wrażenie? – „ojej”, „woow”, super sprawa, mimo że – czego doświadczyłam – absolutnie nie oddaje rzeczywistości, to sam schemat i historia opowiedziana w tej grze jest doskonałym miejscem do treningu, szczególnie dzieci, ludzi młodych. VR ma rękawiczki, ja nie miałam na to czasu, nie myślałam o nich, nie miałam maseczki do sztucznego oddychania, tego nie było. Wasz VR jest świetny jak powiedziałam dla każdego, a im młodsze osoby z niego skorzystają, tym lepiej, więcej zapamiętają, więcej się nauczą, tego schematu o bezpieczeństwie, o postępowaniu, składania rąk, ucisków klatki – naprawdę rewelacyjna sprawa. Ja z urządzenia skorzystałam ostatnia, tuż przed zamknięciem stanowiska, impreza była dla dzieci, dzieci tu miały pierwszeństwo, ale udało się i mi. Najmłodsze pokolenie powinno się uczyć takich rzeczy od podstaw, regularnie powtarzać, bo jak się nie powtarza to się zapomina. Jak w przypadku mojej koleżanki, którą sytuacja z 2 stycznia przerosła. Nie znamy dnia i godziny, może być tak, że to właśnie nam nie będzie miał kto pomóc. Starsze pokolenie też jest w tej kwestii „wycofane”. Na przykładzie moich rodziców – mojej mamy – wiem, że gdyby doszło do czegokolwiek, nie potrafiłaby zareagować. Ludzie nie uczą się takich spraw, nie szukają informacji w tej dziedzinie, pozostawiają te kwestie ratownikom, lekarzom – a przecież już może być za późno.
-Moja córka chodzi do szkoły, w której duży nacisk kładzie się na bezpieczeństwo. Na wszystkich szkolnych imprezach, festynach jest zespół ratownictwa, szkoli, uczy pokazuje. To bardzo dobra rzecz, że dzieci mają okazję zetknąć się z tym trudnym tematem już w szkole.
A co nasza Superbohaterka poradziłaby innym, jak już znajdą się w tak trudnej sytuacji?
– Nie bać się. Ja się bałam, ale opanowałam strach. Nie bać się reagować, zrobić pierwszy krok. To jest instynkt, dalej już pójdzie. Ja zrobiłam to, co miałam wtedy zrobić. Każdy zrobił to, co miał zrobić, wykonał zadanie. Nie oceniamy, kto lepiej, kto gorzej, teraz wiem, że wiele elementów zrobiłabym inaczej, w inny sposób, ale to nieistotne, bo wtedy zrobiłam to właściwie. Dla mnie wtedy najważniejsze było to, że ten człowiek przeżył, zaczął oddychać – stwierdziła Asia.
Czy warto więc brać udział w szkoleniach z udzielania pierwszej pomocy?
– Namawiam, zachęcam wszystkich bez wyjątku do szkoleń, nawet płatnych zewnętrznych i do aktywności na tych wewnętrznych – jak nasze, kilka slajdów, ale fantom jest, można go ponaciskać, można spróbować – stwierdziła Asia. – Nie czuję się lepsza, nie oczekiwałam i nie oczekuję podziękowań za to, co zrobiłam. Nie uważam się za Superbohatera – chociaż tak mnie nazywasz – dziękuję, to miłe.
Asia zrobiła wszystko, co potrafiła, i przywróciła życie człowiekowi, dla którego to życie się skończyło. Dała szansę, dała trochę nadziei, nie będąc medykiem, lekarzem. W teorii nie potrafiła, a uratowała człowieka. Powiększyła grono Superbohaterów! Bardzo Jej gratulujemy, podziwiamy i życzymy wszystkiego, co najlepsze!
Wszystko wydarzyło się w: Przedsiębiorstwo Budowy Kopalń PeBeKa S. A. – w Lubinie.
Tomasz Konieczny